Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/918

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzecie alei i słychać było żałobny psalm śpiewany przez księdza, któremu wtórowali ludzie idący za trumną.
Na pięćdziesiąt kroków przed bramą stanęli, ksiądz odłączał się i zbliżał do hrabiego. Penhoel stał jak w ziemię wrosły.
Ksiądz zobaczywszy na progu bramy człowieka jak trup bladego, domyślił się w nim ojca Kolombana.
— Panie, rzekł, towarzyszyłem zwłokom wicehrabiego de Penhoel, aby je sprowadzić do zamku przodków.
— Niech Bóg błogosławi tego, kto syna ojcu oddaje, odpowiedział hrabia schylając głowę przed podwójnym majestatem: religji i śmierci.
Ksiądz dał znak. Żałobnicy postawili trumnę na noszach; zgromadzeni uklękli w półkole, hrabia tylko i ksiądz stali.
Nareszcie nieszczęsny ojciec oderwał wzrok od trumny i wodził nim do koła jak gdyby kogoś szukając; zwrócił się nareszcie do księdza:
— Podziękowałem ci już szanowny księże za to, coś uczynił dla mnie i dla mojego syna, teraz pytam dlaczego proboszcz z Penhoel tu się nie znajduje?
— Prosiłem go, ażeby orszak prowadził, lecz odmówił, odpowiedział Dominik.
— Odmówił? zawołał hrabia ździwiony.
Mnich spuścił głowę.
— Odkądże to proboszcz z Penhoel ma prawo odmówić posługi przy zwłokach hrabiów Penhoel?
— Wicehrabia Kolomban de Penhoel umarł śmiercią gwałtowną.
— Wiem ojcze, rzekł stary szlachcic, lecz tembardziej potrzebuje modłów za duszę swoją zbłąkaną. Jeżeli nie umarł jak dobry chrześcianin, pewny jednak jestem, że umarł jak uczciwy człowiek.
— Tak panie hrabio.
— Zkąd wiesz o tem ojcze?
— Byłem jego przyjacielem i spełniani ostatnią jego wolę, oddając ojcu ciało syna.
— Więc przybyłeś tu jako przyjaciel tylko?
— Jako przyjaciel i jako ksiądz panie hrabio.
— Odwróć więc gniew Boży od duszy mego syna, błagaj dla niego o miłosierdzie Stwórcy!...
Ksiądz pochylił się nad trumną i zaintonował: „de