Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/802

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Spiskowano, nieprawdaż?
— I czy wiesz pan jakie było hasło tego spisku?
— Niech żyje cesarz! Widzę, że Studnia Gadająca wygadała się przed tobą tak, jak i przedemną, Gibassier!... I jakież wyprowadziłeś następstwa z tego okrzyku?
— Że przed miesiącem, trzema, a może i dwoma tygodniami, cieszyć się będziemy nową formą rządu.
— Ba! po takiem wyznaniu widzę, że mało mi pozostaje do powiedzenia.
— Ale ja oczekuję waszych rozkazów, panie marszałku, rzekł Gibassier z giestem oficera salutującego zwierzchnika.
— Kiedy się będziesz mógł trzymać na nogach?
— Kiedy będzie potrzeba, rzekł Gibassier.
— Daję ci dwadzieścia cztery godzin.
— To więcej, niż potrzeba.
— Jutro rano pojedziesz do Kehl. Avoine da ci paszport. W Kehl staniesz w hotelu Pocztowym. Człowiek przybywający z Wiednia przyjedzie w karecie pocztowej: lat czterdzieści ośm, oczy czarne, wąs szpakowaty, włosy krótko strzyżone, wzrost pięć stóp sześć cali. Jechać będzie pod przybranem nazwiskiem, prawdziwe jego nazwisko jest Sarranti. Jak go tylko spostrzeżesz, nie stracisz go z oczu. O środki postarasz się sam. Za powrotem, chcę wiedzieć gdzie mieszka, co robi, co robić będzie. Oto jest asygnacja na trzy tysiące franków, płatnych na ulicy Jerozolimskiej. Tysiąc dwieście franków dla ciebie, jeżeli punktualnie spełnisz moje zlecenia.
— A! rzekł Gibassier, wiedziałem ja dobrze, iż prędzej czy później, zasługa otrzyma nagrodę.
— Tem prawdziwszem jest to co mówisz, Gibassier, że gdybym znał zdolność większą od twojej, to tej powierzyłbym misję, którą powierzam tobie. A teraz mój kochany, przyjmij odemnie życzenia dobrego zdrowia i szczęśliwego powodzienia.
— O! co do zdrowia, jużem uleczony. Chęć stania się użytecznym jego królewskiej mości, dokonała tego cudownego uleczenia. Co się tyczy powodzenia, spuść się pan na mnie.
W tej chwili wszedł Avoine i powiedział coś po cichu panu Jackalowi.
— Znasz przysłowie króla Dagoberta, mój kochany Gibassier, odezwał się pan Jackal, który mówił: że i z naj-