Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/801

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ście sromotnem i niepopularnem; dlatego, że zdyskredytowaliście nazwę policji; umysły wyborowe poświęcając nie czuwaniu nad bezpieczeństwem państwa, ale aresztowaniu złodziei.
— Jest coś prawdy w tem co mówisz, Gibassier, odezwał się pan Jackal zażywając tabakę.
— A cóż oni wam uczynili ci nieszczęśliwi złodzieje? Czyż nie możecie pracy ich pozostawić w spokoju? Czyż oni wam dokuczają? Czy skarżą się na prawo prasowe? Czy piszą przeciwko wam satyry? Czy krzyczą na Jezuitów? Nie! oni wam nie przeszkadzają prowadzić waszej małej polityki „ultra“. Nie znaleźliście ani jednego z nich w spisku. Zamiast udzielać im pomocy i opieki, jako ludziom spokojnym i niezaczepnym, zamiast po ojcowsku zamknąć oczy na ich drobne wybryki, wy pędzicie w ich ślady, jakby za zdobyczą; i nazywacie to sprawowaniem obowiązków policyjnych. Fi! panie Jackal, to są małe i nizkie szykany; to dzieciństwo sztuki, to taka policja, jaka praktykowała się w raju ziemskim w czasie, kiedy aresztowano Adama i Ewę za jedno nieszczęśliwe jabłko, zamiast wziąć za łeb węża, który spiskował. Otóż powiem panu naprzykład, nie dalej jak onegdaj, zaaresztowano... kogo? pytam się, anioła Gabrjela!
— Twojego przyjaciela?... O!
— To pana oburza?...
— Więc go poznano?
— Nawet i to nie; chciało mu się jeść biednemu chłopcu, i wszedł niewiniątko do piekarza, prosząc o bochenek chleba. Piekarz był w złym humorze, gdyż niedawno co schwytano go na gorącym uczynku sprzedaży chleba nie trzymającego wagi, i miał zapłacić dwanaście franków kary. Odmówił brutalnie chleba, o który go prosił biedny zgłodniały. Wtedy ten wziął bochenek, ugryzł go, i mimo krzyków piekarza, zjadł nim nadeszli wasi agenci. Agenci przybyli, i zamiast aresztować piekarza, aresztowali Gabrjela.
— Tak, rzekł pan Jackal, wiem dobrze, iż są wady w naszem prawodawstwie, ale przy pomocy twych uwag można im będzie zaradzić cny Gibassierze.
— A kiedy wasi agenci zajmowali się tą nędzną praktyką, czy wiesz pan, co działo się około stu stóp pod nimi?