Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Drzwi się otworzyły i obaj towarzysze weszli do sieni.
— Zaczekaj pan, zaświecę.
I dobywając z kieszeni flaszeczkę z fosforem, już miał w nią sięgnąć zapałką, ale w tej samej chwili ukazało się światło na szczycie schodów, spuszczając promień wzdłuż ściany. Potem odezwał się słodziutki głos, z zapytaniem:
— Czy to ty, Salvatorze.
— Tak, to ja, odrzekł młodzieniec. Ależ, dodał odwracając się, to nie pan omyliłeś się ale ja: zobaczysz kobietę i psa.
Psa spostrzeżono najsamprzód, na głos pana skoczył górą przez poręcz na schody i zbiegł po stopniach jak trąba. Później, stanąwszy przed panem, kolosalny brytan położył mu łapy przednie na ramionach, przycisnął poufale łeb do jego policzków i zaczął czule skomleć.
— Dobrze, Rolandzie, dobrze! rzekł Salvator, pozwól mi przejść; widzisz przecie, że twoja pani, Fragola, ma mi coś do powiedzenia.
Ale pies, spostrzegłszy Jana Roberta, wychylił łeb przez ramię pana, a z gardła jego wyszło jakieś mruknięcie, które wreszcie raczej oznaczało zapytanie niż groźbę.
— To przyjaciel, Rolandzie, więc bądź grzecznym! rzekł Salvator. I poklepawszy psa po czarnym pysku, odepchnął go w tył, mówiąc: No, usuń się teraz z drogi.
Roland usunął się, przepuścił pana, obwąchał po drodze Jana Roberta i liznąwszy go po ręku, udał się za nim na schody, jakby zamykając pochód.
Jan Robert rzucił na Rolanda przelotnie okiem przyjacielskiem.
Był to wspaniały zwierz z góry św. Bernarda, pół brytan, pół newfoundland, który stając na tylnych łapach mógł mieć półszostej stopy wysokości, sierść jego była nakształt kociej.
Spostrzeżenia te uczynione były między dołem i pierwszem piętrem; tam cała uwaga Jana Roberta odwróciła się od psa, a zwróciła na Fragolę.
Była to młoda kobieta około lat dwudziestu, której złotawe włosy bramowały twarz bladą i łagodną, a pod skórą jej widać było różaną barwę uroczej delikatności; świeca, którą trzymała w kryształowym lichtarzu, oświecała jej wielkie oczy lazurowej barwy, a usta uśmiechające się i w pół otwarte, ukazywały dwa rzędy pereł pod dwiema