Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/406

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przywiązany; zrozumiał, że jego mała przyjaciółka jest w niebezpieczeństwie; musiał zapewne zrobić straszliwe wysilenie i zerwać łańcuch. Po zerwaniu łańcucha, jednym skokiem dopadł okna, szalonym rzutem przebił się przez szyby, wpadł do alkierza i skoczył na szyję Orsoli. Jego żelazna paszczeka rozdarła jej gardło i zmusiła rękę do puszczenia dziecka i noża.
A teraz cóż stało się z dzieckiem i z psem? Za jaką bądź cenę trzeba ich było wyszukać.
Widok trupa Orsoli przejął mnie trwogą i gniewem; przeszedłem przez zewnętrzne drzwi alkierza, które zostały otwarte. Temi zapewne drzwiami schroniła się Leonia.
Pobiegłem na wyszukanie jej; gdybym ją był spotkał, musiałbym zabić tak samo, jak zabiłem jej brata.
Mnich zadrżał.
— Co chcesz, mój ojcze! rzekł umierający, fatalna komplikacja zbrodni! Zbrodniarz musi zabijać wciąż, ponieważ raz zabił...
Wpadłem nasamprzód w główną aleję parku, ze strzelbą w ręku, nurtując wzrokiem w ciemnościach, biegnąc tam, gdzie usłyszałem szelest, każdy promień księżyca przeciskającego się przez liście biorąc za białą sukienkę dziewczynki. Wtej chwili byłem furjatem, pijanym wściekłością, pijanym krwią! Zatrzymywałem się na każdy szelest, strzelbę przykładałem do ramienia, wołałem Brezyla, krzyczałem:
— Czy to ty, Leoniu?
Ale nic nie odpowiadało, wszystko było ciche i martwe: park milczał jak grób, pusty, bez życia, jak nicość.
Naraz znalazłem się nad brzegiem stawu. Stanąłem przerażony; włosy zjeżyły mi się na głowie, rzuciłem okrzyk nie mający nic ludzkiego i biegłem w stronę przeciwną.
W istocie, biegłem raczej niż szedłem, żywo, gorączkowo, bezładnie; w biegu tym, za ukazaniem się celu, byłbym wywrócił wszystko, coby stanęło na drodze.
Blisko godzinę błąkałem się tak z alei w aleję, chodząc od krzaka do krzaka, od drzewa do drzwa; żadnego śladu, żadnej wskazówki; milczenie i pustka. Na chwilę miałem myśl wypalić ze strzelby, by usłyszeć jakikolwiek odgłos, tak to milczenie wydawało mi się podobnem śmierci! Nareszcie zmordowany, umierający, zlany potem, straciłem