Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I podał list Janowi Robertowi.
Ten rozwinął go i przeczytał.
„Mój kochany Kolombanie, moja kochana Karmelito! Wszak prawda, że będziecie bardzo uradowani, bardzo szczęśliwi, kiedy zobaczycie przybywający ten list od waszego przyjaciela Kamila Różana, zamiast jego samego we własnej osobie? Słyszę ztąd jak już wołacie: „O! ten dobry, ten poczciwy Kamil!“
Posłuchajcie, moi drodzy, co mi pisze jeden z moich współziomków, któremu niegdyś wspominałem o zamiarze ożenienia się z tobą, Karmelito:
Mój kochany Różanie, Karmelita i Kolomban żyją jak dwie turkawki, nigdy się nie rozłączają ani na chwilę; nietylko się kochają, ale więcej powiem, uwielbiają się! Sądzę, że bardzobyś im szyki popsuł, wracając. Pokaż się więc wielkim, jak Aleksander, który ustąpił Apellesowi kochankę swoję Kampaspę. Nie powiem ci: „Ustąp Kolombanowi swą kochankę Karmelitę;“ ale ci powiadam: „Nie rozłączaj dwóch serc, które niebo stworzyło jedno dla drugiego!“
Oto co mi pisze mój współziomek, kochany Kolombanie.
Owóż, jest jedna rzecz, o której ja wiedziałem już, mój przyjacielu: to, że ty kochałeś Karmelitę; jest druga rzecz, której dowiedziałem się teraz dopiero, że Karmelita kocha ciebie; jest nareszcie trzecia rzecz, którą ty mi powiedziałeś i której ja wierzę, że prędzej byś umarł, niż zdradził przysięgę jaką mi wykonałeś, że czuwać będziesz nad Karmelitą, jak nad siostrą. Ja nie chcę, ażebyś ty umierał, mój biedny Kolombanie! i dlatego zwracam ci słowo, jak również Karmelicie.
Bądź więc szczęśliwy, Kolombanie! a jeżeli ciężyła ci twoja ofiara, odbierz za nią nagrodę największą, jaką ci dać mogę, gdyż ja dopiero w chwili stanowczego rozłączenia się z Karmelitą czuję całą miłość, jaką jeszcze dla niej miałem.
Ponieważ tedy trzeba mi było zgasić tę miłość, a pomiędzy jej i mojem sercem stawić zaporę nieprzełamaną, przeto ożeniłem się wczoraj wieczór, a dziś zrana piszę do was w małżeńskim pokoju.
Żegnam cię więc, kochany Kolombanie; żegnam cię, Karmelito! Życzę wam całego szczęścia na jakie zasługujecie, wyznając pokornie mą słabość, rzekłbym prawie ni-