okiem nie rzuciwszy wstecz, nie westchnąwszy nawet za tą życia mojego połową, którą zostawiłbym tutaj.
— Dobrze! dobrze! dobrze! wiem, że zrobiłbyś to wszystko, tak jak mówisz.
Breton uśmiechnął się smutnie.
— Z pewnością zrobiłbym.
— Powiedz że mi teraz, dokąd cię ta miłość zaprowadzi?
— Prawdopodobnie do małżeństwa.
— O! o! z dziewczyną, która szyje koszule dla klasztorów i szpitali; ty, wicehrabia de Penhoel, ty, który datujesz od Roberta Mocnego?
— Ona jest córką kapitana, oficera legii honorowej.
— Tak, szlachectwo po armacie... Ale mniejsza o to! Jeżeli ci się podoba, jeżeli podoba się twemu ojcu, nikomu nic do tego.
— Ojciec mój zrobi wszystko dla szczęścia swego jedynego syna!
— Dlaczegóż więc nie przedsiębierzesz przedwstępnych kroków?
— Ależ, kochany mój Kamilu, nie wiem naprzód, czy Karmelita mnie kocha.
— A przytem, nim zapuścisz się na tę ścieżkę pełną cierni i głogów, która zwie się małżeństwem, chciałbyś oddychać wonią kwiecistych łąk miłości! Zgoda, jest to przystęp zmysłowości, który rozumiem, wymyślna rozkosz, którą cenię, ale tymczasem spodziewam się, nie dopuścisz ażeby biedna ta istota, wypaliła sobie oczy nad tą pracą pajęczą?
— A cóż na to robić, Kamilu? Czy jestem bogaty, ażeby przyjść jej w pomoc? A choćbym był nawet milionerem, czyż ona przyjęłaby pomoc, w jakąkolwiek przybrałbym ją formę?
— Nie przyjmie pomocy, ale przyjmie pracę.
— Jakąż ja mam nastręczyć jej pracę?
— Że też ty we wszystkiem widzisz tyle przeszkód!
— Wytłómacz mi to, umieram z niecierpliwości!
— Jeden przyjaciel mój z osad prosił mnie, ażebym mu posłał sześć tuzinów koszul, połowę z płótna holenderskiego, a połowę z batystu; materjał kupiłem dopiero w tych dniach, a dziś lub jutro odeszlą mi go. Przyjaciel dający mi to zlecenie, przeznaczył średnio na każdą koszulę dwadzieścia pięć franków. Na męzką koszulę potrzeba mniej
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/242
Wygląd
Ta strona została przepisana.