Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1748

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pana Jackala, najjaśniejszy panie.
— Jakto! zapytał król, porwano pana Jackala?
— Tak jest, najjaśniejszy panie.
— Kiedyż to?
— Zaledwie trzy godziny temu, najjaśniejszy panie, na drodze z Paryża do Saint-Cloud, gdy jechał do pałacu królewskiego, żeby złożyć radę ze mną i ministrem sprawiedliwości, co do świeżych faktów. Mam więc zaszczyt, najjaśniejszy panie, ciągnął dalej prefekt policji, prosić cię, w przewidywaniu nieobliczonych nieszczęść, o przyzwolenie postawienia Paryża w stanie oblężenia.
Król potrząsnął głową nie odpowiadając. Ministrowie także milczeli. Król zaś nieodpowiadał dla dwóch przyczyn. Najpierw, przedsięwzięcie jakiegokolwiek kroku wydało mu się rzeczą ważną. Następnie owo polowanie w Compiegne, odkładane przez trzy dni i z którego król tak wiele sobie robił: nie można było polować właśnie w dniu, w którymby Paryż przygotowywano do stanu oblężenia.
Karol X. znał dzienniki stronnictwa przeciwnego i wiedział doskonale, że nie zamilczą, zwłaszcza, gdy im dostarczy tak doskonałego powodu do gadania.
Paryż w stanie oblężenia i tegoż dnia król polujący w Compiegne, to było niepodobieństwem; trzeba wyrzec się polowania albo stanu oblężenia.
— I cóż, panowie, zapytał król, cóż panowie myślicie o zamiarze pana prefekta policji?
Z wielkiem zdziwieniem króla wszystkie głosy jednozgodnie były za stanem oblężenia.
Środek ten wcale nie przypadł do gustu królowi. Potrząsnął głową drugi raz. Nagle, jakby oświecony szybką myślą, zawołał:
— Gdybym też ułaskawił Sarrantego! nietylko zmniejszyłbym do połowy rozruchy, ale zrobiłbym sobie sporo stronników.
— Najjaśniejszy panie, wyrzekł pan de Peyronnet, Sterny miał słuszność mówiąc, iż nie ma ani odrobiny nienawiści w duszy Bourbonów.
— Kto to powiedział? zapytał Karol X.
— Pewien pisarz angielski, najjaśniejszy panie.
— Czy żyjący?
— Nie, umarł temu sześćdziesiąt lat.
— Pisarz ten znał nas dobrze i żałuję, żem go nie znał,