Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Myślałem, że nadeszła płaca?
— „Nie, i myślę, że będziemy musieli czas jakiś kredytować naszemu korespondentowi wiedeńskiemu“.
— Rozumie się, księciu Reichstadt, odezwał się pan Jackal.
— Tak i ja pomyślałem, rzekł pan Gerard.
— „Czy wiesz, mówił pierwszy wojskowy, że wzmiankowany korespondent omal nie przybył do Paryża.
— „Wiem, odpowiedział drugi, ale mu przeszkodzono.
— „Co się odwlecze, to nie uciecze“.
— Hm! hm! panie Gerard, odezwał się pan Jackal, mówiłeś, że wiesz nie wiele? Ja uważam, że jest bardzo wiele w tem, co powiedziałeś, choćby nawet nie było więcej...
— Jest coś więcej.
— Dobrze! słuchajmy dalej.
I na znak zadowolenia pan Jackal dobył tabakierkę i zapchał sobie nos tabaką.
Pan Gerard począł znowu.
— „Piękny surdut, dalipan! mówił pierwszy. I pociągnął ręką po suknie.
— „Bardzo piękny, odpowiedział drugi dumnie.
— „Wełna wspaniała.
— „Angielska.
— „Trochę może za szeroki.
— „Co, za szeroki?
— „Powiadam, że twój surdut zdaje mi się nieco za szeroki, jak na żołnierza“.
— Co dowodzi, zauważył pan Jackal, że to był wojskowy i że pan się nie myliłeś.
— „Dlaczego ma być za szeroki? odpowiedział oficer. Surduty nie są nigdy za szerokie: ja jestem za wszystkiemi wielkiemi rzeczami, lubię wszystko co jest szerokie. „Vive l’empereur!“
— Vive l’empereur?... rzekł pan Jackal. Jakto, vive l’empereur, z powodu surduta?
— Ja wiem, że to nie ma wielkiego związku, odrzekł pan Gerard nieco zakłopotany, ale słyszałem: „Vive l’empereur!“
Pan Jackal zażył hałaśliwie drugą szczyptę.
— Dajmy na to, że krzyknął: „Vive l’empereur!“ rzekł.
— Tak, dajmy na to, rzekł pan Gerard, widocznie zakłopotany. Pojmujesz pan, że usłyszawszy ten okrzyk bun-