pocałunek; taż sama kobieta częstokroć nie poda swej arystokratycznej rączki, ręce okrytej brzydką rękawiczką.
A przytem, jak tu iść pieszo, po błocie, za powozem kobiety, którą się kocha, czekać na nią na zakręcie alei lasku Bulońskiego, kiedy wczoraj jeszcze spotykałeś się z nią, siedząc na wspaniałym rumaku.
Naiwne, dziecinne, śmieszne w oczach filozofa będzie to, co mamy powiedzieć, ale smutkiem serce Petrusa napełniała myśl bolesna, że on odtąd nie będzie mógł przyjechać w tilbury na wieczór, gdzie znajdowała się Regina, która przybyła karetą, że nie będzie się z nią mógł spotykać konno na bulwarach zewnętrznych, albo w lasku Bulońskim, gdzie bywała codzień. Wprawdzie filozofowie nie rozumieją miłości, dowodem tego, że gdy się zakochają, to przestają być filozofami.
Jakże ukazać się przyzwoicie w salonach przedmieścia Saint-Germain, w tych salonach tak zamkniętych dla ubogiej szlachty, w których przyjmowano Petrusa nie z tytułu człowieka utalentowanego, ale z tytułu potomka starej szlachty? Przedmieście Saint-Germain wybacza czasami szlachcicowi, że posiada talent, ale pod warunkiem, ażeby nie żył ze swego talentu.
Oprócz bulwarów i spacerów, mógł zapewne Petrus widywać Reginę u niej w domu, ale właśnie spotykanie się w święcie było pozorem do tych odwiedzin. Nadto, w domu, niedość, że Petrus nie mógł odwiedzać jej często, ale rzadko zastawał ją samą. Była z nią to pani de Lamothe-Houdan, to margrabina de Tournelle, Pszczółka zawsze, czasami pan Rappt; pan Rappt, który patrzył na niego, i za każdem spotkaniem zdawał się mówić: Wiem, że jesteś moim śmiertelnym wrogiem; wiem, że kochasz moją żonę, ale bądź ostrożny, czuwam nad wami.
— Tak jest! odpowiadał w duszy Petrus, tak, jestem twym śmiertelnym wrogiem, wrogiem zbrodni, panie Rappt!
Otóż, wszystkie korzyści majątku, wszystkie zadowolenia zbytku, Petrus posiadał przez pół roku, aż tu naraz trzeba się było z niemi rozstać.
Położenie było bolesne.
O! biedo! biedo! wieleż ty serc zgniotłaś w rozkwicie! ileż rozwiniętych kwiatów duszy ścięłaś i na wiatr rzuciłaś!
Prawda, Regina nie była kobietą pospolitą, tak marzył Petrus. Precz fałszywy wstydzie! Za pierwszym razem jak
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1424
Wygląd
Ta strona została przepisana.