Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Było to w sam dzień Bożego Ciała. W owej epoce, gdy ludzie pozwalali jeszcze Bogu mieć swoje święto, ulice Paryża, a szczególniej leżące na wielkich przedmieściach, zasłane były kwiatami i wyglądały jak kobierce rozciągnięte pod nogami kapłana, obnoszącego Przenajświętszy Sakrament. Prócz tego, mury obite były suknem lub dywanami, powietrze pełne wonności, listki różane latały w powietrzu rzucane pełnemi rękoma, dzwony rozmaitych parafji dźwięczały w całym rozpędzie.
Było to coś uroczystego, widzieć pod promienistem niebem młode dziewice w białych zasłonach, idące za procesją.
Mina należała do orszaku; Justyn oparty o sztachety przy Val-de-Grace, czekał na jej przejście.
Orszak nadszedł.
Justyn natychmiast poznał dziewicę, która jako najwyższa i stanowiąca najpiękniejszy kwiatek w girlandzie, głową przewyższała towarzyszki. Nie miał innego zamiaru, innego życzenia, tylko widzieć ją przechodzącą; jednakże, jak gdyby go coś fatalnie ciągnęło w tę stronę, podniósł oczy i spostrzegł w oknie młodzieńca, którego płomienne oczy szukały czegoś.
Na którą tak patrzył?
Zdawało się Justynowi, że po to tylko stanął w tem oknie, aby widzieć Minę i że w nią się tylko wpatrywał.
Rumieniec... mylimy się, płomień wybił się na twarzy Justyna i od tej chwili biedny bakałarz jasno czytał w swem sercu. Wąż ukąsił go w serce, a raczej w serce jego serca, jak powiada Hamlet. Zazdrościł!
Justyn ukrył twarz w rękach, jak gdyby dziewica przechodząc koło niego i widząc rumieniec na jego twarzy, mogła domyśleć się przyczyny. Za powrotem do domu, zamknął się w swym pokoju i pozostał sam, badając się całemi godzinami.
Gdyby po tych kilku godzinach, miłość, jaką czuł dla dziewicy nie była mu się objawiła zupełnie, gdyby jeszcze wahał się z nadaniem nazwy uczuciu swego serca, to wstrząśnienie, jakiego doznał na ostatku, przekonało go, że kocha Minę.
Wieczorem, około godziny dziesiątej ukończywszy zajęcia dzienne, Mina, jak zazwyczaj, zeszła na dół, ażeby powiedzieć dobranoc Justynowi, i podać mu czoło do pocałunku braterskiego.