wiliśmy już, że mu do tego niewiele brakowało: przejść tą samą drogą co szczęście.
A można było wypięknieć, choćby tylko przy zetknięciu z tą czarującą istotą.
Kiedy szli na przechadzkę w niedzielę w dolinę Montrouge, była to para godna widzenia: oboje jasnowłosy; ona rumiana, on biały; ona, jak lian owinęła ramię swe koło ramienia młodzieńca, jak gdyby sobie zeń podporę uczynić chciała, tak, iż była to harmonia rozkoszna, duet czarujący. Patrzyli na nich przechodzący, dobrzy ludzie rozumie się, z tą naiwną przyjemnością, jakiej doświadczamy na widok ludzi sławnych lub szczęśliwych; ci co ich brali za brata i siostrę, podziwiali; ci co brali ich za narzeczonych, zazdrościli.
Oboje mieli powierzchowność tak wdzięczną, tak radosną, tak młodą! Justyn od czasu, jak został szczęśliwym, wyglądał zaledwie na lat dwadzieścia pięć; młodość, z której tak mało korzystał, której tak źle używał, wróciła mu się taką, jaką ją pozostawił, to jest prawie dziecięcą.
Wszyscy chłopcy biegli do Miny, wszystkie dziewczęta do Justyna, wszyscy ubodzy wyciągali bez różnicy ręce do nich obojga.
Opowiedzieliśmy szczegół po szczególe, jak Mina z dziecka została dziewicą; jak Justyn z nieszczęśliwego stał się szczęśliwym; idźcież za niemi w ich nowem życiu.
Mina odbyła całą edukację dziecka: muzyki, rysunku, historji, literatury starożytnej i nowożytnej, wszystkiego ją nauczono i ona wszystko dobrze przyjęła.
Jest to dziewica pełna dystynkcji, której uczucie moralne wzrosło na tym bujnym gruncie zowiącym się rodziną; gusta jej są proste jak jej sukienki; sukienka świąteczna jest symbolem jej duszy: niepokalanie biała, dotąd niedostępna pragnieniom wszelkim, jak kielich kwiatu czeka z otworzeniem się na słońce dziewicze, które zwie się miłością. Jest to dusza czysta w dziewiczem ciele.
W sercu Justyna, jako w bujnej ziemi nigdy nie zasiewanej, tylko co ukazała się młoda i silna miłość, a już konary swe wyciągała ku niebu.
Jakim sposobem Justyn spostrzegł, że jest zakochany? Oto przez cierpienie, tem dotkliwsze, że odwykł od cierpienia.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/116
Wygląd
Ta strona została przepisana.