Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przed skończeniem jeszcze, Salvator czytając niecierpliwość w oczach mnicha, powstał.
— Jestem na twe rozkazy, ojcze, rzekł, ale nim odejdziesz, pozwól, że ci dam jeden talizman. Fragolo, pójdź przynieś szkatułkę od listów.
Fragola wyszła.
— Talizman? powtórzył mnich.
— O! bądź spokojnym, ojcze, to nie bałwochwalstwo, ale przypominasz sobie com ci mówił o trudnościach, jakie napotkać możesz dla dojścia do stolicy apostolskiej.
— Przypominam, a czy możesz co i tam dla mnie?
— Być może! odrzekł Salvator z uśmiechem.
Następnie, gdy Fragola wracała z żądaną szkatułką:
— Podaj mi, kochane dziecię, dodał, świecę, lak i pieczątkę herbową.
Fragola postawiła szkatułkę na stole i wyszła.
Salvator otworzył szkatułkę złotym kluczykiem, który nosił na szyi.
Zawierała ona ze dwadzieścia listów; z pomiędzy nich wziął jeden na traf.
W tej chwili wróciła Fragola z zapaloną świecą, lakiem i pieczątką.
Salvator wsunął list w kopertę, zapieczętował pieczątką herbową i położył adres:
„Do pana wicehrabiego de Chateaubriand, w Rzymie“.
— Otóż, rzekł, trzy dni, jak ten, do którego list adresuję, zmęczony trybem jakim idą rzeczy we Francji, wyjechał do Rzymu.
— „Do pana wicehrabiego de Chateaubriand?“ powtórzył Dominik.
— Tak, odpowiedział Salvator, przed takiem imieniem jak jego, wszystkie otworzą się bramy. Jeśli doznasz przeszkód, oddaj mu ten list, powiedz, że doręczony ci jest przez syna tego, co to pisał, i w imię tego listu wezwij wspomnień emigracji. On pójdzie przed tobą... Użyj jednak tego sposobu tylko w ostateczności; bo on wyjawi tajemnicę, która wówczas istnieć będzie między trzema osobami: tobą, panem de Chateaubriand, oraz mną i Fragolą, którzy tworzymy jednę osobę.
— Pójdę ślepo za twemi zleceniami bracie.
— A więc to już wszystko, co ci miałem do powiedze-