Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gałęzie zaglądały do jej pokoiku, a ptaszki zlatywały zeń na brzeg okna i podchodziły dziobać obok jej łóżka.
O! to życie, powietrze, drzewa, słońce, te ptaki, uczyniły ją białą i różową, jak brzoskwinia!
A przytem, pokoik bielutki, jak ściany plebanji, w braku innego punktu porównania, był najpiękniejszem mieszkaniem, jakie sierota wyobrazić sobie mogła; on jej przypominał organy, kadzidło, Najświętszą Pannę i wszystkie uroczystości kościelne, tak mocno działające na młode wyobraźnie.
Mina tedy, jakkolwiek rozbudzona, przez chwilę nie mogła przyjść do siebie. Ten poważny młodzieniec, ten czuły starzec, których spotkała; droga przy świetle księżyca, którą odbyła na rękach dwóch nieznajomych ludzi, wszystko to snem jej się wydało. Chciała wyskoczyć z łóżka i przekonać się o prawdzie, ale nie śmiała i powstrzymując łkania, usiadła na łóżku, by zebrać myśli.
W tej to postawie, którą rzeźbiarz wybrałby na statuetkę Wątpliwości, zastała ją dobra Cesia.
— Co ci jest, drogie dziecię? zapytała Cesia, tuląc dziewczynkę do siebie. Płaczesz!
Dziewczynka poznała wczorajszą twarz bladą i chorobliwą; oddała nowej swej przyjaciółce pocałunek i zaczęła opowiadać swój sen.
Poczem, zabrała znów głos Celestyna i po kilku minutach dziewczynka wiedziała już o zachodach Justyna; dowiedziała się, że stelmach znikł i że list proboszcza był bezużyteczny.
— I cóż tedy? zapytała dziecina głosem żałosnym, spozierając na Celestynę wzrokiem tak bolesnym, że tej z kolei łzy stanęły w oczach, i cóż tedy?...
Dziecię nie śmiało dokończyć.
Moje dziecko kochane, zostaniesz u nas i dla nas! rzekła Celestyna, będziesz córeczką naszej matki, siostrzyczką Justyna i moją a chociaż nie jesteśmy bogaci, uczynimy wszystko, ażeby ci było dobrze.
— O, siostro Celestyno! rzekła sierotka całując ją w usta, o bracie Justynie! dodała wyciągając drobne rączki do młodzieńca, który głowę wychylił przeze drzwi.
Justyn nie mógł się powstrzymać, wpadł do pokoju i, ucałował ręce dziewczynki.