Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

itościtości towarzyskiej — więcej widywać go nie mogę.

Żegnam na zawsze,
Genowefa“.

„P. S. Oddawca czeka na odpowiedź“.
Maurycy przywołał służącego.
— Kto przyniósł ten list?... zapytał.
— Jakiś obywatel komisant.
— Czy czeka?...
— Tak jest.
Maurycy ani westchnął, ani się namyślał. Wyskoczył z łóżka, ogarnął się trochę, siadł przy biurku i wziąwszy arkusz papieru napisał:

„Obywatelu Dixmer!...

„Kochałem cię i kocham, ale widywać cię nie mogę“.
„Chodzą wieści, że zbyt jesteś obojętny dla sprawy publicznej. Nie chcę cię oskarżać, a nie upoważniłeś mnie do tego, iżbym był twoim obrońcą. Wierz, iż mocno nad tem ubolewam i bądź przekonany, że wszystkie tajemnice twoje zagrzebię na zawsze w mojem sercu“.
Nie odczytał po raz drugi tego, co napisał pod wrażeniem pierwszej myśli, jaka mu się nastręczyła. Skutek nie ulegał wątpliwości. Dixmer, wyborny patrjota, bo tak przynajmniej z mowy jego mógł był wnosić Maurycy, rozgniewa się odebrawszy list podobny, — Genowefa i obywatel Morand zechcą go zapewne w gniewie tym utrzymać, nie odpowie mu zatem wcale i zapomnienie na kształt czarnej zasłony pokryje uśmiechającą się przeszłość, a tem samem przeniósł ją w smętną przyszłość. Podpisał list, zapieczętował i wręczył służącemu. Ten oddał go posłańcowi.
Genowefa obejrzawszy list, oddała go mężowi.
W położeniu Dixmera, Moranda i ich towarzyszy, lubo zupełnie nie znanem Maurycemu, ale znanem czytelnikom naszym, list ten był w rzeczy samej gromem piorunu.
— Czy to uczciwy człowiek?... spytał zakłopotany Dixmer.
— Tak jest... bez namysłu odpowiedział Morand.
— Mniejsza o to!... przerwał zwolennik środków ostatecznych; widzicie sami, że trzeba go było zabić.
— Mój przyjacielu... powiedział Morand, walczymy przeciw gwałtom, pohańbiamy je nazwą zbrodni, cokol-