Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XI.
LIST

Dwaj inni służbowi urzędnicy pośpieszyli czemprędzej na górę, towarzyszył im oddział żołnierzy.
Pozamykano drzwi i przy wejściu do każdego pokoju ustawiono po dwóch ludzi na straży.
— Co chcesz, mój panie?... spytała królowa Maurycego, gdy wszedł, miałam się właśnie udać na spoczynek, lecz oto obywatel urzędnik (tu królowa wskazała na Agrykolę), wpadł nagle do mego pokoju nie oświadczywszy nawet czego żąda.
— Pani, rzekł Maurycy kłaniając się, nie mój kolega, ale ja sam mam z nią pomówić.
— Pan?... spytała Marja Antonina patrząc na Maurycego, który dobrem obchodzeniem się zjednał już był sobie u niej niejaką wdzięczność; i czegóż to pan żądasz?
— Proszę, abyś pani raczyła oddać mi list, który ukrywałaś, w chwili gdy wchodziłem. Królewska córka i księżna Elżbieta zadrżały. Królowa mocno pobladła.
— Mylisz się mój panie, ja nic nie ukrywałam.
— Ukrywałaś list obywatelko, surowo rzekł Maurycy. Trzeba go nam oddać.
— Jakiż to list?
— Ten który przyniosła młoda Tison i który córka twoja pani, (Maurycy wskazał na młodą księżniczkę) podniosła przez chustkę.
Trzy kobiety spojrzały po sobie przerażone.
— Panowie, wyniośle rzekła królowa, ponieważ jesteście czuwającemi, szukajcie więc i pozbawcie nas snu i dzisiaj, podobnie, jak to już od kilku nocy czynicie.