Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żona jego ujrzy swą córkę, on zaś nie! Nie trzeba o tem myśleć, sierżancie, bo doprawdy bardzo przykre...
Wtem nagle w lewej stronie posterunku, dał się słyszeć hałas, pełen przekleństw, gróźb i płaczu.
— Co to jest? — spytał Devaux.
— Jakiś głos dziecinny, — odpowiedział Lorin nasłuchując.
— W rzeczy samej — przerwał gwardzista — biją zapewne jakiegoś biednego malca; tu naprawdę powinniby samych tylko bezdzietnych wysyłać.
— Będziesz ty śpiewał?... — rzekł głos chrapliwy i opiły.
I jakby dla przykładu zanucił:

Pani Veto obiecała...

— Nie!... — odpowiedziało dziecko, nie będę śpiewać!
— Śpiewaj mi zaraz!...
— Nie!... — odpowiedziało dziecko, — nie, nie, nie!
— A! mały łajdaku! — wrzasnął głos chrapliwy.
I rozległ się w powietrzu świst pocięgla. Dziecię wyło z bólu.
— A! do kroćset! — rzekł Lorin — to ten niegodziwiec Simon bije małego Kapeta.
Kilku gwardzistów narodowych wzruszyło ramionami, niektórzy uśmiechali się nawet. Devaux wstał i odszedł.
Nagle otworzyły się małe drzwi i królewskie dziecię popędzane biczem strażnika wbiegło uciekając na dziedziniec; lecz tuż za niem padło coś ciężkiego na bruk i ugodziło go w nogę.
— O!... — wrzasnęło dziecię.
Zachwiało się i przyklękło.
— Przynieś mi tę formę, mała poczwaro, albo...
Dziecię podniosło się i wstrząsnęło głową na znak odmowy.
— Tak słuchasz!... — wrzasnął tenże sam głos i dodał — poczekaj, poczekaj, dam ja ci zaraz.
Mówiąc to Simon partacz wyskoczył ze swej budy jak dziki zwierz z nory.
— Hola! hola! — zawołał Lorin, marszcząc brwi, — a dokąd to tak mości Simon?
— Chcę skarcić tego wilczka, — odpowiedział partacz.
— Za co? — spytał znowu Lorin.