Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczy pokrywał zielonemi okularami, jak to czynią zwykle wszyscy, którym praca wzrok osłabia, mimo to jednak tryskały z tych oczu błyskawice. Zaledwie się odezwał, Maurycy poznał zaraz ów głos miły i zarazem nakazujący, który podczas wyżej opisanego sporu — ciągle był za łagodnemi środkami. Ubrany w ciemny frak z dużemi guzami, w jasną jedwabną kamizelkę, miał białą, delikatną rękę, której, jak na garbarza, Maurycy nie mógł się dosyć nadziwić, a bardzo często podczas wieczerzy poprawiał swój dosyć cienki żabot.
Zajęto miejsca. Obywatel Morand siedział po prawej stronie Genowefy, Maurycy po lewej; Dixmer naprzeciw żony, inni biesiadnicy obojętnie umieścili się wokoło podłużnego stołu.
Siadając do stołu, Dixmer sądził się obowiązanym wyjaśnić niejako swym współbiesiadnikom przyczynę, dla której przypuścił obcego do małego grona.
Wywiązał się z tego, jak człowiek naiwny i nienawykły do kłamstwa. Biesiadnicy nie zadawali się jednakże być wymagającymi w doborze przyczyn, bo mimo całej niezręczności, z jaką fabrykant tłumaczył wprowadzenie młodego człowieka, objaśnienie jego wszystkich zadowoliło.
Maurycy zdziwiony, spojrzał na gospodarza.
— Na honor... — pomyślał — sądzę, że sam siebie zwodzę. Jestże to w istocie ten człowiek, który przed godziną z pałającem okiem, groźnym głosem, z karabinem w ręku, ścigał mnie i koniecznie zabić pragnął?... Do kata!... jakże to miłość skórek przemieniać umie człowieka!..
W sercu Maurycego, podczas gdy czynił te uwagi, gościła zarazem i głęboka boleść i wielka radość, tak, że nie umiał zdać sobie sprawy z rzetelnego stanu duszy. Widział się nakoniec obok pięknej nieznajomej, której tak długo poszukiwał; słyszał słodkie jej imię, o którem ciągle marzył. Upajał się szczęściem, czując ją przy swym boku; chwytał każde jej słówko, a dźwięk jej głosu wstrząsał najtajemniejszemi strunami jego serca. Serce to skołatane atoli było tem, co widział młody człowiek.
Genowefa była w istocie taka, jaką ją ujrzał po raz pierwszy: rzeczywistość nie zniszczyła bynajmniej owego snu burzliwej nocy. Była to ta sama kobieta młoda, z okiem smutnem, umysłem wzniosłym, a przytem, jak się