Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.
GENOWEFA

Upłynął kwadrans, a wydał się wiekiem Maurycemu. Nic nadto naturalniejszego: młody, przystojny, silny, wspierany w swej sile setką przyjaciół gotowych zginąć dla niego, przyjaciół, z którymi i przez których marzył, iż kiedykolwiek dopnie wzniosłych czynów, nagle, wcale się tego nie spodziewając, ujrzał się narażonym na utratę życia w niegodnej zasadzce.
Pojmował, że go zamknięto w jakimś pokoju, lecz miano go na oku.
Najokropniejszą było rzeczą, że mu ręce w tył związano, i że nie mógł zdjąć zasłony; gdyby widział, możeby mógł uciekać.
Tymczasem nikt nie sprzeciwiał się tym jego usiłowaniom, nikt się wokoło niego nie ruszał; wniósł więc, że jest sam jeden.
Nogami dotykał czegoś miękiego i głuchego, sądził, że to piasek lub glina. Przykra i przejmująca woń przekonywała o obecności tu roślin jakichś. Maurycy mniemał, że się znajduje w cieplarni lub w innem podobnem miejscu. Postąpił klika kroków, dotknął muru, odwrócił się, chcąc namacać rękami, uczuł, że to są narzędzia rolnicze i wydał okrzyk radości.
I po niesłychanych wysileniach zbadał wszystkie te narzędzia jedne po drugich. Znalazł rydel. Ponieważ był związany, musiał odbyć pewien rodzaj walki, nim rydel ów zdołał obrócić żelazem do góry. Oparłszy żelazo o mur za pomocą pleców, przerżnął,