Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLVII.
KSIĄDZ I KAT

Z sali sądowej odprowadzono królowę do Conciergérie.
Skoro wróciła do pokoju, wzięła nożyczki i obcięła długie piękne włosy, tem piękniejsze że od roku były już pudru pozbawione; zawinęła je w papier i napisała na niem: Rozdać to mojemu synowi i mojej córce.
Potem siadła, a raczej padła na krzesło, i utrudzona ośmnasto-godzinnem wybadywaniem, usnęła.
O siódmej nagle obudził ją łoskot odsuwanego parawanu; obróciła się i ujrzała zupełnie nieznanego człowieka.
— Czego chcą ode mnie?... spytała.
Człowiek ten zbliżył się i witając ją, jakby nigdy nie była królową; rzekł:
— Nazywam się Samson.
Królowa lekko się wdrygnęła i wstała.
To nazwisko samo przez się więcej mówiło, niż najdłuższa rozmowa.
— O! rozumiem... rzekła uwięziona, chcesz pan mi obciąć włosy?
— To rzecz konieczna, moja pani... odparł wykonawca.
— Wiedziałam o tem, mój panie... — rzekła królowa i oszczędziłam ci tego trudu — moje włosy leżą tam, na stole.
Samson spojrzał na wskazane miejsce.
— Chciałabym tylko... mówiła znowu, aby jeszcze dziś doręczono je moim dzieciom.
— Pani, odrzekł Samson, to do mnie nie należy.
— Sądziłam jednak...
— Do mnie... przerwał wykonawca, należy tylko spuścizna... po osobach... ich suknie, klejnoty, i to, jeżeli mi je wyraźnie przekazują; w innym razie wszystko idzie na rzecz Salpetrierre, (Szpitala kobiet obłąkanych); tak nakazuje dekret komitetu publicznego bezpieczeństwa.