Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zienie wyszedł, Durand a raczej Dixmer, pozostawszy sam, rzucił pióro, spojrzał wokoło siebie i nadsłuchując tak bacznie, jakby szło o jego życie, żywo podniósł się i jaknajciszej pobiegł pode drzwi więzienia, tam odsłonił serwetę nakrywającą koszyk i w chlebie przeznaczonym dla uwięzionej umieścił maleńki srebrny wałeczek.
A potem blady i drżący ze wzruszenia, jakiemu zwykle ulega każdy człowiek najpotężniejszej nawet organizacji, gdy spełnia czyn niezwykle doniosły a oddawna przygotowywany i oczekiwany, Dixmer wrócił, siadł na swojem miejscu, oparł czoło na jednej ręce, drugą zaś położył na sercu.
I znowu, spojrzawszy wokoło i przysłuchawsyz się, wstał, poskładał rejestra, podszedł ku drzwiom więzienia i zapukał.
— Kto tam?... spytał sam Gilbert.
— To ja, już wychodzę, obywatelu.
— Dobrze... rzekł żandarm z głębi celi. Dobranoc! Na korytarzu, prowadzącem z mieszkania ojca Ryszarda na dziedziniec, Dixmer spotkał odźwiernego w futrzanej czapce, dzwoniącego pękiem kluczy.
Dixmer zląkł się, przyszło mu na myśl, że człowiek ten nieokrzesany, jak wszyscy ludzie jego powołania, zatrzyma go, będzie badał, będzie się mu przypatrywał, a może i pozna. Zaraz więc nasunął kapelusz na uszy, a Genowefa otuliła twarz swą czarną mantylką. Jednak omylił się.
— A! przepraszam... rzekł odźwierny, chociaż nie on, ale jego potrącono.
Dixmer zadrżał na dźwięk głosu tak miłego i ugrzecznionego. Ale odźwierny musiał się zapewne śpieszyć, bo wsunął się w korytarz, otworzył drzwi od mieszkania ojca Ryszarda i znikł.
Dixmer ruszył w dalszą drogę, uprowadzając Genowefę.
Tymczasem żandarm Gilbert wyszedł i zabrał koszyk z żywnością dla królowej. Były tam owoce, kurczę na zimno, butelka wina białego, karafka wody i pół bochenka chleba.
Królowa smutnie się uśmiechnęła.
Otworzyła koszyk, i wyjęła chleb, a Gilbert ze łzami w oczach patrzał na nią z poza parawanu.
Marja Antonina rozłamała chleb. ale wnet, dotykając