Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

napach, fortepianie. Wtem klucz w zamku zaskrzypiał.
— Scewola wraca. Widać, że go Maurycy nie spotkał!... — rzekła.
I dalej zajmowała się robotą.
Drzwi od salonu były otwarte, słyszała więc jak oficjalista wchodził do przedpokoju.
— Scewola!... — zawołała.
W przyległym pokoju dał się słyszeć odgłos zbliżających się kroków.
— Scewola!... — powtórzyła Genowefa... — pójdź no tu, proszę.
— Jestem!... — rzekł jakiś głos.
Na dźwięk tego głosu Genowefa nagle się odwróciła wydała krzyk okropny.
— Mój mąż!... — zawołała.
— Tak, on sam... — spokojnie odrzekł Dixmer.
Genowefa siedziała na krześle i szukała czegoś w szafie; na widok męża uczuła nagły zawrót głowy, opuściła ręce i padła, sądząc, że się pod nią tworzy przepaść i że ją pochłonie.
Dixmer podtrzymał ją, przeniósł na kanapę i posadził.
— Cóż to, moja kochana?... — zapytał, — czy obecność moja tak przykre sprawia na tobie wrażenie?
— Umieram... — wyjąkała Genowefa, w tył padając i oburącz zakrywając oczy, aby nie widzieć tak strasznego zjawiska.
— Jakto, moja kochana... — rzekł znowu Dixmer, — czy mnie miałaś za umarłego, czyż sądzisz, że jestem upiorem?
— Tak, moje kochane dziecię... — mówił dalej majster garbarz, to ja jestem; sądziłaś może, żem gdzie daleko za Paryżem; a tymczasem jam się z niego nie ruszył. Nazajutrz po wyjściu z domu wróciłem i na jego miejscu ujrzałem jaknajpiękniejszą kupę popiołu. Wypytywałem ludzi o ciebie, nikt cię nie widział. Począłem cię więc szukać i z niemałym trudem znalazłem. Przyznam, żem nie spodziewał się zastać cię tutaj, a jednak wpadłem na tę myśl, bo jak widzisz, przyszedłem tutaj. Ale najgłówniej-