Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że za jego życie gotowa jestem, moje oddać w ofierze, że skoro umrze i ja umrę także i jeżeli ty jesteś moim kochankiem, on jest mojem bóstwem!
— A!... zawołał Maurycy, może i teraz jeszcze utrzymywać pani będziesz, że mię kochasz? Zaiste kobiety zbyt są słabe i zbyt nikczemne.
A potem obracając się do młodego rojalisty, dodał:
— No, mój panie, albo — zabij mię, albo sam umieraj.
— A to dlaczego?
— Bo aresztuję cię, jeżeli mię nie zabijesz.
Maurycy to mówiąc, sięgnął ręką, aby go ująć za kołnierz.
— Nie będę przed panem chował mojego życia... rzekł kawaler de Maison-Rouge, bierz je!
I cisnął na krzesło broń swoją.
— A dlaczego?...
— Bo życie moje nie opłaci zgryzot, o jakieby przyprawiło mnie zabójstwo szlachetnego człowieka, bo wreszcie — Genowefa kocha pana.
— O!... — zawołała młoda kobieta, załamując dłonie. O! Armandzie, jakiś ty zawsze dobry, wielki, prawy i wspaniałomyślny!
Maurycy z głupowatem prawie zdziwieniem spojrzał na nich oboje.
— Słuchaj pan... rzekł kawaler, wracam do swego pokoju; daję słowo honoru, że nie dla ratowania się ucieczką, ale dla ukrycia pewnego portretu.
Maurycy żywo spojrzał na portret Genowefy: wisiał on na swojem miejscu.
Maison-Rouge czy odgadł myśl Maurycego, czy też chciał do najwyższego stopnia posunąć swą wspaniałomyślność, dość, że powiedział:
— Wiem, iż jesteś republikaninem; ale wiem i to, że masz serce czyste i prawie ufam ci zupełnie. Patrz!
I, wydobywszy z zanadrza minjaturę, pokazał ją Maurycemu.
Był to portret królowej.
Maurycy zwiesił głowę i powiódł ręką po czole.
— Czekam pańskich rozkazów... — rzekł Maison-Rouge, — skoro zapragniesz aresztować mnie, zastukaj do tych drzwi, a natychmiast poddam ci się. Nie dbam