Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXV.
LIST

W ciągu opowiedzianych wyżej wypadków, dopełniła się ostatnia scena, zaczynającego rozwijać się w ponurych zmianach dramatu.
Stara Tison, jak piorunem rażona, opuszczona przez wszystkich, co jej towarzyszyli, — bo występek mimowolny nawet, ma zawsze ohydną stronę, a zbyt wielki, występek popełnia matka, która własne zabija dziecię, chociażby skutkiem wygotowanego nawet patrjotyzmu, — stara Tison, mówimy, stojąc czas niejakiś zupełnie nieruchoma, podniosła wreszcie głowę, rzuciła wokoło siebie błędne spojrzenie i z okropnym krzykiem rzuciła się ku drzwiom.
U drzwi stało jeszcze kilku ciekawych, zawziętszych, niż drudzy; ustąpili z drogi skoro spostrzegli ceklarkę i wskazując ją sobie palcami, mówili:
— Widzisz tę kobietę?... Denuncjowała własną córkę.
Stara Tison wydała okrzyk rozpaczy i pobiegła w kierunku Temple.
Zaledwie przybyła do połowy ulicy Michel-Comte, zaszedł jej drogę jakiś człowiek i zakrywszy twarz płaszczem, zapytał:
— Kontentaś?... wszakżeś zabiła swoją córkę?...
— Zabiłam córkę! zabiłam córkę! wrzeszczała biedna kobieta; nie, nie!... to być nie może!...
— A jednak tak jest, bo ją aresztowano.
— I gdzie ją zaprowadzono?
— Do Conciergérie; stamtąd poprowadzą ją przed trybunał rewolucyjny, a wiesz co się dzieje z tymi, których tam wiodą.