Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Maurycy!...
— Ależ ja, pani, winienem stosować się do twych czynów raczej, niż do słów. Ja powinienem zrozumieć, że skoro Dixmera niema w domu, tem bardziej bawić mi tu nie wypada. Nieobecność jego — tylkoby zwiększała pani kłopot.
— Dlaczego?... spytała bojaźliwie Genowefa.
— Bo od czasu, jak znowu bywam tutaj, zdajesz się pani naumyślnie unikać mnie, a ja bywam tylko dla pani, dla pani samej, powinnaś pani o tem wiedzieć, a jednak zamiast pani — zawsze zastaję ko go innego...
— Maurycy... czule powiedziała Genowefa, chciejże wejść w moje położenie, zrozumiej moje zgryzoty i przestań być takim dla mnie tyranem.
— Czegóż żądasz ode mnie?... dodała.
— Chciałem kochać cię Genowefo, bo czuję, że teraz bez tej miłości żyć już nie mogę.
— Maurycy, przez litość!
— W takim razie, proszę pani... zawołał Maurycy, trzeba było pozwolić, abym umarł.
— Abyś umarł?
— Tak, abym umarł, lub zapomniał...
— Mógłbyś więc zapomnieć, ty!... zawołała Genowefa i łzy trysnęły jej z serca do oczu.
— O! nie, nie... szepnął Maurycy, padając na kolana; nie, Genowefo, umrzeć mogłem... ale zapomnieć, nigdy, nigdy!
— A jednak... serjo przerwała Genowefa, byłaby to najlepiej, mój Maurycy; bo podobna miłość jest występna.
— Czy i panu Morand to samo powiedziałaś?... rzekł Maurycy, którego opamiętała ta nagła oziębłość...
— Pan Morand nie jest tyle szalony, co ty, mój Maurycy, i nie widziałam nigdy potrzeby wskazywania mu sposobu w jaki ma postępować w moim domu.
— Założę się... odrzekł z ironicznym uśmiechem, Maurycy, że kiedy Dixmer obiaduje w mieście, Morand nigdzie się zapewne nie oddalił. Ah! jego to należało stawić przeciw mnie, Genowefo, aby mi kochać cię nie dozwolić; dopóki tylko Morand będzie przy tobie, nieodstępny ani na chwilę, dodał z pogardą, dopóty nigdy kochać cię nie będę, nie, lub przynajmniej nie przyznam się, że cię kocham.