Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Plumeau, lecz zapewne nie chcieli być przez nią poznani, bo skryli się za właściciela, który w tej chwili zwracał ich uwagę na korzyści tego równie urozmaiconego, jak przyjemnego widoku. Nabywca zażądał z kolei okazania sobie poddasza. Właściciel nie spodziewał się zapewne tego, bo nie miał przy sobie klucza; ale poszedł zaraz po niego.
— Nie omyliłem się... — rzekł Morand, — dom ten doskonale dopomoże nam w naszym interesie.
— A cóż powiadasz o piwnicy?
— Że Opatrzność nam ją zsyła. Oszczędzimy sobie przynajmniej dwa dni pracy.
— Czy sądzisz, że znajduje się w kierunku piwnicy pod chatką?
— Zwraca się nieco na bok, mniejsza jednak o to.
— Ale... — spytał Dixmer, — jakże potrafisz pod ziemią tak pokierować, abyś mógł dostać się tam gdzie potrzeba?...
— Bądź spokojny, kochany przyjacielu, i zostaw mi to zupełnie.
— Gdybyśmy mogli dać stąd jaki znak, że czuwamy?
Powiedziawszy to, Dixmer zrobił dwa węzły na białej kartonowej rolecie i wysunął ją za okno tak, iżby się zdawało, że ją wiatr wypchnął.
Potem obaj, jakby niecierpliwie pragnęli zwiedzić poddasze, wyszli na schody czekać tam na właściciela, a poprzednio zamknęli drzwi na trzeciem piętrze, by poczciwcowi nie przyszła myśl wciągnięcia do pokoju powiewającej rolety.
— Trzebaby za pośrednictwem Mauny, Toulana lub córki Tisona znaleźć sposób doniesienia Marji Antoninie, aby się miały na baczności... — szepnął Dixmer.
— Pomyślę o tem... — odpowiedział Morand.
Zeszli na dół; notarjusz czekał w salonie z umową podpisaną.
— Wszystko dobrze... — rzekł Dixmer, — dom mi się podoba, proszę wyliczyć obywatelowi należne mu dziewiętnaście tysięcy pięćset liwrów, i niech nas pokwituje.
Właściciel przerachował skrupulatnie pieniądze i podpis swój położył.
— Wiadomo ci, obywatelu... — rzekł Dixmer, — że głównym warunkiem umowy jest, aby dom był mi oddany