Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zostaną rozebrane, herby strącone, a lasy i zarośla wyrąbane do wysokości dziesięciu stóp.
W godzinę po wydaniu wyroku pisarz otrzymał rozkaz przeczytania go oskarżonym.
Tymczasem oskarżeni, którzy doznali dużo współczucia od publiczności, pełni byli otuchy. Siedzieli razem i jedli wieczerzę, przypominając wszystkie szczegóły posiedzenia, gdy otworzyły się drzwi i ukazała się blada i surowa postać pisarza. Uroczyste to zjawisko uciszyło wesołe żarty i wywołało bicie serca u skazanych. Pisarz wszedł zwolna, strażnik został przy drzwiach, a w cieniach korytarza widać było połyskujące rury muszkietów.
— Czego pan sobie życzysz? — zapytał Pontcalec, — i co znaczą te złowróżbne przybory.
— Panowie odpowiedział pisarz przynoszę wam wyrok trybunału: uklęknijcie...
— Ależ to tylko wyroków śmierci słucha się klęcząco — zrobił uwagę Montlouis.
— Uklęknijcie, panowie! — powtórzył pisarz.
— Dobre to dla przestępców lub ludzi z pospólstwa — powiedział Couedic. — My, jako szlachta i ludzie niewinni, wysłuchamy wyroku stojąco.
Talhouet, który jeden tylko miał kapelusz na głowie, zdjął go. Wszyscy czterej stanęli z odkrytemi głowami, oparci jeden o drugiego, bladzi, lecz uśmiechnięci. Pisarz przeczytał wyrok, a żaden szmer, żaden ruch nie przerwał mu podczas czytania. Kiedy skończył, Pontcalec zapytał: