Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeczucia nie omyliły mnie! Należałeś do spisku! Nie zapieraj się... domyślałam się tego...
— Prawda, Heleno. Wiesz dobrze, że my w Bretanii wytrwali jesteśmy w nienawiści tak, jak i w miłości. Zawiązało się sprzysiężenie, cała szlachta należy do niego, miałem-że odróżnić się od wszystkich? Pytam ciebie, Heleno: czy mogłem? czy powinienem był?
— Tak! tak! masz słuszność, Gastonie. Ale dlaczego nie pozostałeś razem ze wszystkimi w Bretanii?
— Tamci są tak samo jak ja uwięzieni, Heleno.
— Więc ktoś was zdradził?
— Prawdopodobnie. Ale usiądź Heleno, i pozwól mi popatrzeć mi na siebie teraz, gdy jesteśmy sami, i pozwól mi powtórzyć, że cię kocham. A ty, Heleno? Jakże ci było teraz, podczas mojej nieobecności? Czy książę...
— O! gdybyś wiedział, Gastonie, jaki był dla mnie dobry! Co wieczór przychodził mnie odwiedzać! taki uprzejmy, taki troskliwy!
— Ale w jego w zachowaniu się — zagadnął Gaston, któremu zapadło w serce jadowite słówko kapitana w tych staraniach, w tej uprzejmości, nie było nic podejrzanego?
— Co masz na myśli, Gastonie? — zapytała Helena.
— Że książę jest jeszcze młody, a ty piękna!