Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Możnaby sądzić, że on także drży — pomyślała.
— Co ci jest, moje drogie dziecię — zagadnął nieznajomy. Czy się mnie obawiasz?
— Nie — odrzekła Helena — ale gdy pańska ręka dotknęła mojej, jakieś dziwne uczucie... niepojęte..
— Mów dalej, Heleno — zaczął, z niewysłowioną czułością, nieznajomy. — Wiem już, że jesteś piękna, ale twój głos słyszę dopiero poraź pierwszy. Mów, a ja będę słuchał.
— Więc mnie pan już widział? — zapytała Helena.
Czy pamiętasz, że dwa lata temu ksieni Augustyanek kazała zrobić twój portret?
— Pamiętam: robił go jakiś malarz z Paryża.
— Tego malarza ja posłałem do Clisson.
— A portret był dla pana?
— Mam go przy sobie — odrzekł nieznajomy i wydobyszy z kieszeni miniaturę, podał ją Helenie.
— Ale co pana spowodowało, żeś kazał robić portret biednej, jak ja, sieroty i zachowujesz go starannie.
Heleno zaczął, po chwili milczenia, nieznajomy — jestem najlepszym przyjacielem twojego ojca...
— Mojego ojca! — zawołała Helena.
— Więc mój ojciec żyje?
— Żyje.
— I zobaczę go kiedy?