Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I nie będzie ci trudno przyzwyczaić się do obowiązków nowej służby?
— W sklepie moim, jako handlarza żelastwem, jest broń wszelkiego rodzaju, od maczugi aż do sztyletu i od łuku do kopii. Każdą bronią przeto nauczyłem się władać, miłościwa pani, i umiem to wszystko tak dobrze, jak najlepszy rycerz.
— A jeżeli otrzymasz to miejsce, będziesz-że mi wdzięczny i rozkazom moim posłuszny?
Młody chłopak podniósł oczy, śmiało spojrzał w oczy Izabelli i rzekł z pewnością siebie:
— Będę, miłościwa pani, wdzięczny bez granic i posłuszny, o ile zgodzi się to z tem, co winien jestem Bogu i Najjaśniejszemu, nam panującemu królowi Karolowi, tak mi Panie Boże dopomóż!
Królowa zmarszczyła czoło.
— Dobrze więc — rzekła — możesz uważać rzecz te za skończoną.
Kochankowie wymienili między sobą spojrzenie pełli miłości i szczęścia.
W tejże chwili gwałtowny hałas dał się słyszeć w podwórzu.
— Co to jest? — zawołała królowa.
Karolina i Leclerc pośpieszyli do okna.
— O Boże Wielki! — zawołała młoda dziewczyna z przerażeniem.
— Co to jest? co się dzieje? — powtórnie zawołała królowa.
— O, pani nasza! Całe podwórze napełnione zbrojnymi, którzy rozbroili naszą załogę! J. M. panowie de Giac i de Graville są aresztowani.
— Byłżeby to napad Burgundczyków?... — wykrzyknęła Izabella