Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy to ty Małgorzato?
— Tak, rzekła głosem drżącym.
— I cóż?
— Powiedziałam mu wszystko.
— U...
— I... w dziesięć minut podpisują kontrakt!
— Spodziewałem się... jest-to nędznik!
— Cóż robić? rzekła młoda dziewczyna.
— Odwaga Małgorzato!
— Odwaga? — straciłam ją!
— To ci jej doda, rzekł Paweł podając list.
— Cóż on zawiera w sobie? — Mój syn?... oh! — jesteś aniołem! zawołała starając się pocałować rękę, która jéj podawała papier.
— Cicho! któś nadchodzi; jeżeli się co przytrafi, jestem u Acharda.