Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tam to powstają krótkie kłótnie, po których następuje długa zemsta; tam to wszczynają się słowami pojedynki, które się kończą za drzwiami razami nożów.
Noc przeszła na oczekiwaniu jutra. Po rozkoszach tańca nastąpić miała zabawa konnej przejażdżki. Francuz namiętnie lubi konną jazdę, a szczególniej Paryżanin, który brał lekcye na osłach w Montmorency, albo na koniach najętych w St. Germain.
Kapitan, udzielając nam pozwolenie we wtorek na wieczór, zalecił powrót we czwartek. Znakiem zbornym miała być wywieszona bandera francuzka w rogu, a bandera pąsowa na przednim maszcie. Skoro ta ostatnia będzie wywieszoną, pozostawało pięć godzin do odjazdu. Lecz dopiero we czwartek rano można się było troszczyć o wywieszenie bandery trój-kolorowej lub czerwonej; cała środa do nas należała, od dnia poprzedniego do jutra 24 godzin, to jest minuta lub wieczność, względnie jak rozkosz lub cierpienie popycha igłę czasu.
Główną przyjemnością tego dnia miała być przejażdżka konna po placu St. Jago. Ci, którzy nie mieli dość pieniędzy, ażeby wynająć konie, zostali w mieście. Liczyłem się do marnotrawnych dzieci, nie troszczących się o przyszłość i wydających ostatniego reala na tę przejażdżkę. A zresztą o cóż się troszczyć? Było to szaleństwem myśleć o przyszłości; odbyliśmy ¾ drogi; jeszcze pięć tygodni podróży, a staniemy u celu, a celem były placery San Joaquina 1 Sakramento.
Widzieliśmy przesuwających się około nas dziwacznych jeźdźców pochylonych na swych koniach, jak karły ballad