Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był obwinięty o krzak i z otwartą paszczęką, pośród przepysznych kwiatów; niebieskich, wieńczących te krzewiny, zdawał się przynęcać szarą wiewiórkę, która oczarowana jego wzrokiem skakała z gałęzi na gałęź. Posłałem kulę w łeb ogromnego gadu, który się zwinął świszcząc; znikły czary, wiewiórka w jednej chwili poskoczyła na wyższe gałęzie, i z drzewa na którem siedziała, sunęła na sąsiednie.
Co się tycze węża, nie wiedząc, czy miał jad w sobie lub nie, stałem w pewnej odległości od niego, lecz on zapewne nie myślał o mnie. Kula strąciła mu wyższą część łba powyżej ślepiów. Aluna rozpoznał, iż należał do gatunku boa, to jest, iż nie był jadowitym. Miał on trzy metry długości.Zabicie tego węża, spotkanie z Indyanami, którzy nam chcieli zabrać wóz i konie, były najznakomitszemi wypadkami, jakie nam się wydarzyły w ciągu miesiąca pobytu naszego w górach kalifornijskich. Aluna udusił jednego Indyanina swoim arkanem; drugiego zaś raniliśmy wystrzałem. Oni zaś ze swej strony ubili nam konia strzałą. Szczęściem był to koń, któregośmy kupili, lecz nie Aluny.
Strzały dzikich są robione z trzciny długości prawie jednego metra, o sześć cali od końca mniejsza trzcinka zasadza się w większej; ztąd wynika, że chcąc wydobyć strzałę z ciała człowieka lub zwierzęcia, część ruchoma pozostaje w ranie, a część zwierzchnia czyli większa sama się odczepia.
Rzadko się zdarza, ażeby można wydobyć tę strzałę z rany, a ztąd też i śmierć następuje. Te strzały zakończone są kawałkiem szkła ostrego i spiczastego. Przyniosłem 5 czy 6