Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zem czynność ta miała miejsce w sklepieniu, wzniesionem na stóp dziesięć i Aluna nie mógł jej przeszkodzić.
Spojrzał na swoją strzelbę. Była bezużyteczną jako broń ognista, bezużyteczną jako lanca, ale mogła mu służyć za maczugę. Potrzeba było tylko w tym razie używać samej lufy, ażeby nie roztrzaskać nadaremnie kolby, a tem samem nie zepsuć broni. Odczepiwszy szybko nóż od lufy, ostrzem jego odszrubował zamek i kolbę. Poczem oczekiwał z natężonym wzrokiem, z bijąccm sercem, z podniesioną ręką. Widocznem było, że nie będzie długo oczekiwał.
Kamienie spadały w większej liczbie i większej objętości. Słychać było oddech zwierza przez szczeliny sklepienia. Wkrótce można było dostrzedz światło albo raczej noc. Noc oświecona była blaskiem księżyca, rzucającego pionowo promienie na otwór, który jaguar przebijał.
Chwilowo ten otwór, przez który Aluna mógł dostrzedz niebo jaśniejące gwiazdami, bywał szczelnie zamykany, zwierz bowiem chcąc się przekonać, czy był dostatecznym, wkładał w niego głowę. Wtedy promienie światła nie mogły przenikać, i w miejsce ich oraz w miejsce gwiazd świetnych, błyszczały jak dwa żarzące węgle, iskrzące ślepie jaguara.
Po niejakim czasie otwór się rozszerzył. Włożywszy głowę, zwierz wsunął swe barki, nakoniec głowa, barki i całe ciało przesunęło się i zwierz rzuciwszy się zewnątrz padł w milczeniu na cztery łapy wprost Aluny. Szczę-