Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/848

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, Eminencjo, hrabia z pewnością dziś pana oczekuje.
I, zapaliwszy świece w kandelabrach, skłonił się nisko i wyszedł.
Przez pięć minut oczekiwania książę de Rohan zmierzył okiem znawcy gustowne umeblowanie salonu i cztery obrazy mistrzowskiego pędzla, które zdobiły jego ściany.
Drzwi się otwarły; ukazał się w nich hrabia Fenix.
— Dobry wieczór, księciu — rzekł, wchodząc.
— Powiedziano mi, że czekałeś pan na mnie dziś wieczorem? Czy to prawda? wszak to nieprawda?
— Owszem, oczekiwałem księcia dziś wieczorem, a jeśli książę uważa, że nie dość godnie go przyjmuję, proszę mi darować, gdyż zaledwie od dni kilku zajmuję to mieszkanie.
— Czekałeś na mnie, hrabio, a któż ci zapowiedział moją wizytę?
— Książę sam.
— Ja?
— Nieinaczej. Wszak stanąwszy przy rogatce, książę zawołał swego lokaja i dałeś mu adres mego domu i ulicy.
— Więc widziałeś, słyszałeś mnie, hrabio?
— Widziałem i słyszałem księcia.
— Znajdowałżeś się tam pan wówczas?
— Nie, nie byłem tam zupełnie.