Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/813

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A, zdrajco. Tajemnice!.. znam je, pojmuję, jakiej są one natury. Pewno Grimm i Holbach tu cię nasłali, abyś, zyskawszy moje zaufanie, zdradził mnie następnie przed nimi. Szalony byłem; mniemałem, że przychodzę w pomoc poczciwemu i biednemu chłopcu, a ja tymczasem szpiega sobie w dom ściągnąłem.
— Szpiega!? — zawołał Gilbert z oburzeniem.
— Kiedyż myślisz mnie sprzedać, Judaszu? — rzekł Rousseau, machinalnie zarzucając na siebie suknię Teresy i stając przed Gilbertem w pozie, którą uważał za majestatyczną, a która tylko śmieszną była do najwyższego stopnia.
— Znieważasz mnie pan — powiedział Gilbert.
— Znieważam cię? A to mi się podoba. Zastałem cię przecie, wężu zdradziecki, w oknie, przy rozmowie mimicznej, w której opowiadałeś może treść dzieła nad którem obecnie pracuję!
— Gdybym cię chciał zdradzić, zacny panie, byłbym bez najmniejszej przeszkody przepisał rękopisy, leżące na twojem biurku. Pocóż miałbym je gestami opowiadać?
Była to prawda. Rousseau zrozumiał, iż popełnił niesprawiedliwość, co często mu się trafiało, gdy wpadał w paroksyzm trwogi. Gniewny mówił dalej:
— Przykro mi bardzo, mój panie, ale życie moje przepełnione jest smutkami i rozczarowaniami; bywałem zdradzany często, prześladowany czę-