Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/788

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkiem jest coś nadprzyrodzonego, zadającego kłam prawdzie, niechaj kara Przedwiecznego spadnie na tego, który w swoich widokach i dla potrzeb własnych zamącił równowagę przyrody. Odejdź, hrabio Fenix, odejdź Lorenzo Feliciani, nie zatrzymuję was... Ale zabierz swoje klejnoty.
— Niech one pójdą dla ubogich, a jałmużna ta, rozdana rękami Waszej Wysokości, będzie Bogu miłą podwójnie. Pragnę odebrać tylko mego konia Dżerida.
— Może go pan odebrać zaraz przy wyjściu.
Hrabia skłonił się księżnie i podał Lorenzy rękę, na której ta wsparła się, poczem wyszła z nim nie wymówiwszy ani słowa.
— O! panie kardynale! — odezwała się księżna, potrząsając smutnie głową — są rzeczy niepojęte, a straszne w powietrzu, którem oddychamy.