Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/537

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niejszą od starej hrabiny, ona, która rządziła królem Francji!
Jan siedział w sali na dole i z nudów drugą już butelkę wysączał, lecz, gdy ujrzał wracającą siostrę, podbiegł szybko ku niej.
— No cóż, no cóż? — zapytał.
— Powiem ci to, co powiedział marszałek saski królowi, wskazując na pole bitwy pod Fontenoy:
„Najjaśniejszy Panie, niech cię ten widok przekona, jak zwycięstwo drogo kosztuje“.
— A więc zwyciężyliśmy? — zapytał Jan.
— Uważaj, co mówię: „Jedno jeszcze takie zwycięstwo, a zginęlibyśmy!“
— No, ale matkę chrzestną posiadamy?
— Tak; tylko kosztuje nas ona około miljona!
— O! o! — zawołał Dubarry z brzydkim grymasem.
— Trudno, miałam nóż na gardle.
— Ależ to ohydne!
— A jednak prawdziwe. Nie zżymaj się tak bardzo, z twojej to winy o mało wszystko nie przepadło!
— Boże wielki, co za straszna kobieta!
— To rzymianka.
— Nie, greczynka.
— Rzymianka czy greczynka — ale pamiętaj zabrać ją z hotelu o trzeciej i dostawić do Luciennes. Uspokoję się dopiero, jak ją pod kluczem mieć będę.