naście minut, to jest dziewięćset sekund, ale ani jednej więcej.
Wyciągnął się na sofie przed kominkiem.
Za czterechsetnem uderzeniem wahadła zegaru, przedstawiającego słonia niebieskiego, którego dosiadła sułtanka, Jego Królewska Mość spał smacznie.
Łatwo zrozumieć, że lokaj, który przybył z oznajmieniem, że powóz gotowy, gdy zobaczył Majestat we śnie pogrążony, wyniósł się pośpiesznie. Z tego uszanowania dla snu tak dostojnego wynikło, że Ludwik XV, obudziwszy się sam, ujrzał przed sobą panią Dubarry, wcale nie zaspaną, jak się przynajmniej zdawało i patrzącą na niego wielkiemi oczami. Zamor w kąciku przy drzwiach oczekiwał rozkazu.
— A! jesteś nareszcie, hrabino — powiedział król, siadając.
— Jestem, Najjaśniejszy Panie, i to od bardzo dawna nawet.
— Od jak dawna?
— Co najmniej od godziny. Och! jak Wasza Królewska Mość spać potrafi!..
— Na honor, hrabino, nudziłem się śmiertelnie; a przy tem po nocach bardzo źle sypiam. Wiesz, że o mało nie odjechałem?
— Wiem, widziałam zaprzężony pojazd Waszej Królewskiej Mości.
Król spojrzał na zegar.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/479
Wygląd
Ta strona została przepisana.