Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zalecono mu bowiem udać, iż nie wie nic o przybyciu królewskiem.
Potem, gdy usłyszał trzeszczącą pod stopami władcy posadzkę, zaczął mazać pędzelkiem pyzatego amorka, skradającego się do pasterki w błękitnym gorseciku i słomianym kapeluszu.
Serce mu biło, ręka drżała.
Ludwik XV stanął na progu.
— O! panie Boucher — zawołał, — jakże cię czuć terpentyną!
I poszedł dalej.
Biedny Boucher, jakkolwiek znał mało artystyczne usposobienie króla, spodziewał się jednak czegoś innego i omało nie spadł na ziemię, dotknięty zawodem jaki go spotkał.
Zszedł z drabiny i ze łzami w oczach, nie zeskrobawszy palety i pozostawiając pędzle nieumyte, opuścił gabinet.
Jego Królewska Mość spojrzał na zegarek.
Siódma dochodziła.
Wszedł do pałacu, podrażnił się z małpką, posprzeczał z papugą i obejrzał jednę po drugiej wszystkie chińskie figurki ustawione na etażerkach.
Nadeszła noc.
Król nie znosił ciemności. Zapalono zatem światła.
Ale jeszcze bardziej nienawidził samotności.
— Konie niech będą za kwadrans! — zawołał i dodał do siebie: — pozostawiam jej jeszcze pięt-