Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chemję, jak pan Jourdain literaturę, a nie wiedziałbym nawet o tem?
— Nie wiem, czem się zajmowałeś, panie baronie, — odpowiedział poważnie Balsamo — ale wiem, co ja czynię.
Potem, zwróciwszy się do La Brie, który już powrócił — dodał:
— Dziękuję ci, sługo poczciwy, — wziął szklankę, podniósł do oczu i zaczął patrzeć na wodę, mieniącą się kolorami tęczy.
— Co też tak ciekawego można ujrzeć w szklance wody? — zapytał baron.
— Można, można, panie baronie — odpowiedział Balsamo — można zawsze, a dziś w szczególności.
I zdwoił uwagę, a baron śledził go mimowoli wzrokiem.
La Brie osłupiały podsuwał talerz.
— Cóż widzisz, kochany gościu? — odezwał się drwiąco de Taverney. — Mów, bo naprawdę usycham z ciekawości. Może spadek jaki dla mnie, nowy Maison-Rouge, Przydałoby się bardzo...
— Widzę wezwanie, abyś był w pogotowiu, baronie.
— Naprawdę! czy będę napadnięty?
— Nie; ale dziś rano czekają pana odwiedziny.
— Więc zmówiliście się z kimś na mnie? To źle, to bardzo źle, mój panie. Nie dadzą nam kuropatw dzisiaj...
— To co mówię, szanowny gospodarzu, mó-