Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1861

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie mam prawa cieszyć się dzieckiem, gdy ona go mieć nie może. To dziecko należeć będzie albo do nas obojga, albo do nikogo.
Każde słowo krwawiło serce biedaka.
— Niech i tak będzie! — zawołał wreszcie, — niech będę nieszczęśliwym, moją ojczyzną będzie zemsta i nieszczęście!... Nie bój się, Andreo, nie będę szczęśliwszym od ciebie!...
Nie odwracając się już, poszedł dalej; miał nadzieję, że za cztery dni dostanie się do Normandji.
Całym jego majątkiem było dziewięć franków i kilka groszy.
Z książką pod pachą i inteligentną miną wyglądał na studenta, powracającego do rodziny.
Nocą szedł gościńcem, w dzień — łąkami lub lasami, pewnego razu był już tak zmęczony, że musiał wstąpić do wiejskiej chałupy.
Zawsze się o coś zamówił.
— Wracam do mojego wuja do Rouen. Od Villers-Cotterets idę pieszo, ot, tak, dla rozrywki.
Nikt nie wątpił o prawdzie jego słów, wtedy książka była dostateczną rekomendacją.
Czasami jednak dziwiono się tej wyprawie, Gilbert nie tracił miny i opowiadał naiwnym wieśniakom, iż udaje się do seminarjum.
Gilbert szedł tak dni ośm, podczas których żył jak wieśniak i potrzebował zaledwie dwudziestu kilku sous dziennie.
Przybył do Rouen znużony, ale pełen nadziei.