Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1832

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na wstąpieniu do klasztoru mej siostry; nie posiadamy nic.
Delfinowa przystanęła.
— Właśnie o tem myślałam; nie jesteście bogaci?...
— Pani...
— Tylko bez fałszywego wstydu, mój panie; tu idzie o szczęście tej biedaczki... odpowiedz mi więc, panie Filipie, szczerze, jak uczciwy człowiek... którym jesteś — wiem o tem.
Oczy Filipa spotkały się z błyszczącemi oczyma Marji-Antoniny.
— Odpowiem pani — odrzekł.
— Więc konieczność zmusiła siostrę pańską do opuszczenia świata?... Niech więc mówi!... Mój Boże!... My, książęta, jesteśmy nieszczęśliwi!... mamy serce do żałowania nieszczęśliwych, ale brak nam tej przenikliwości, ażebyśmy mogli odgadnąć nieszczęście poza delikatną osłoną. Odpowiedz mi pan szczerze: czy nie tak?...
— Nie, pani — odrzekł stanowczym głosem Filip — nie o to chodzi. Siostra moja chce wstąpić do klasztoru w Saint-Denis, lecz mamy tylko trzecią część potrzebnej sumy.
— Jakto, nie posiadacie nawet sześćdziesięciu tysięcy franków! cały wasz majątek wynosi dwadzieścia tysięcy!
— Prawie tyle; ale wiemy, że gdy Wasza Wysokość rzeknie jedno słowo, przyjmą Andreę do Saint-Denis bez grosza.