Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1830

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mówiłeś pan przed chwilą, że siostra jest cierpiąca?... — zagadnęła.
— Jeśli nie chora, to przynajmniej bardzo osłabiona.
— Osłabiona! — zawołała delfinowa — wyglądała jak uosobienie zdrowia!
Filip pochylił głowę.
Następczyni tronu rzuciła nań badawcze, prawdziwie orle, spojrzenie.
— Pozwól pan, że przejdę się nieco — rzekła po chwili milczenia.
Postąpiła kilka kroków; Filip pozostał na miejscu.
— Jakto!... nie towarzyszysz mi pan? — odezwała się Marja-Antonina, odwracając się szybko.
W dwóch krokach oficer był przy niej.
— Dlaczego nie informowałeś mnie pan dotąd o zdrowiu Andrei, którą interesuję się bardzo.
— Niestety!... — rzekł Filip — Wasza Królewska Wysokość powiedziała... Wasza Wysokość interesowała się moją siostrą... ale teraz...
— I teraz się nią interesuję bezwątpienia... Zdaje mi się, iż panna de Taverney opuściła nas bardzo niespodzianie.
— Konieczność, pani!... — rzekł cicho Filip.
— Konieczność!... to straszne słowo... Wytłumacz mi je pan.
Filip milczał.
— Doktór Louis — ciągnęła dalej delfinowa — mówił mi, że powietrze tutejsze nie służy jej i do-