Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1828

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Teraz... Trianon, piękne Trianon, miało dla niego najstraszniejsze wspomnienia: nieszczęścia i hańby.
O dziewiątej zajechał na miejsce, wyjął kartę audjencyjną i stanął obok drzwi pawilonu.
Spostrzegł wkrótce, o jakie sto kroków, Marję-Antoninę, rozmawiającą z budowniczym.
Młoda delfinową owinięta była w płaszcz sobolowy, maleńki kapelusik a la Watteau dopełniał stroju tej czarownej istoty.
Kiedy niekiedy głos jej srebrzysty i przenikający dochodził do Filipa i poruszał w nim wszystkie struny serdeczne.
Kilka osób, mających zapewne też przyobiecaną chwilkę rozmowy z następczynią tronu, weszło do przedpokoju.
Woźny wyprowadzał po kolei każdego do ogrodu.
Marja-Antonina ze zwykłą swobodą wysłuchiwała prośby i dawała znak do odejścia, Wkońcu przyszła kolej na Filipa, Już przedtem spostrzegł, iż delfinowa przypatruje mu się zdaleka; oficer, zaczerwieniony po białka oczu, czekał cierpliwie.
Woźny zbliżył się do niego, oznajmiając, iż chwila stosowna nadeszła, bo gdy dlelfinowa wejdzie do pawilonu, już nie przyjmie nikogo.
Filip zbliżył się szybko do delfinowej i skłonił się z szacunkiem.