Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1740

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słyszysz, hrabio?
— Musi sobie przypomnieć, rozkaż jej pan.
— Przecie wtedy spała?...
— Dusza czuwa zawsze.
I Balsamo wyciągnął ręce przed siebie i zmarszczył brwi.
— Przypomnij sobie — rzekł z siłą — ja tego chcę!
— O pamiętam, pamiętam — zawołała uśpiona.
— O! — wykrzyknął również młodzieniec.
— O czem chcesz się pan dowiedzieć?
— O wszystkiem.
— Od jakiej chwili?
— Od chwili, gdy się położyłaś do łóżka.
— Czy dobrze widzisz?
— Tak. Trzymam w ręku limonjadę, przyrządzoną mi przez Nicolinę... O, mój Boże!
— Co się stało?
— O, nikczemna!
— Siostro droga, mów, mówi Ta szklanka zawiera niebezpieczny napój; jeśli go wypiję, jestem zgubiona.
— Napój przyrządzony przez tę dziewczynę?! w jakim celu?!
— Czekaj! czekaj!
— Ale ten napój, Andreo?
— Niosę go do ust... w tej chwili...
— Co?
— Hrabia mnie woła.
— Jaki hrabia?