Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1652

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu panicza z urodą i z delikatnym rozumkiem; cudownie wybrała, jednem słowem.
— Któż to powiedział?! — krzyknęła hrabina zła i podrażniona.
— Kto? Wszyscy, hrabino.
— Wszyscy a nikt, to zupełnie jedno. Książę wiesz o tem dobrze.
— Przeciwnie; wszyscy, to sto tysięcy dusz w Wersalu, sześć kroć sto tysięcy w Paryżu i dwadzieścia pięć miljonów w całej Francji; nie licząc Hamburga, Rotterdamu, Londynu, Berlina, gdzie pełno przecie gazetek.
— Cóż tedy mówią, w tym Wersalu, Paryżu, Francji, Hamburgu, Rotterdamie, Londynie i Berlinie?
— Mówią, hrabino, żeś jest najpiękniejszą, najsprytniejszą, najcudowniejszą kobietą w Europie; mówią także, że dzięki owej cudownie obmyślonej dyplomacji, owemu przybranemu kochankowi...
— Kochankowi? Na czemże opierają to głupie oskarżenie?
— Oskarżenie! co ty mówisz, hrabino? to uwielbienie tylko! Wiedzą dobrze, że w gruncie rzeczy niema nic, ale uwielbiają podstęp. Na czem opierają to uwielbienie i ten entuzjazm? Na twym olśniewającym rozumie, na twej prześwietnej taktyce; opierają je na tem, że udałaś z cudowną zręcznością owej nocy... pamiętasz... owej nocy... kiedy byłem u ciebie, kiedy król był u ciebie, pan d‘Aiguil-