Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1650

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzo śmiesznem, gdyby pani Dubarry nie przypuściła cię do spisku; w takim razie byłaby to gra daleko grubsza, niż sądziłem.
— Mnie, wuju?
— Jego?
— Tak, tak, ciebie, jego; przyznaj się hrabino, ale szczerze, czy jest on przypuszczony choć troszeczkę do polityki twej względem Jego Królewskiej Mości?...
Pani Dubarry zaczerwieniła się mocno; było jeszcze za rano na róż i muszki, rumieniec był więc możliwy, ale i niebezpieczny zarazem.
— Patrzycie na mnie oboje tak wielkiemi oczami, że muszę was cokolwiek objaśnić o własnych waszych sprawach.
— Prosimy o to, prosimy — zawołali jednogłośnie.
— A więc król odgadł widocznie wszystko! — mocno się nastraszył widać...
— Co odgadł? Doprawdy, marszałku, że umieram z niecierpliwości.
— Zapytaj pani mego pięknego siostrzeńca.
D‘Aiguillon zbladł i zdawał się mówić spojrzeniem hrabinie:
— Przewidywałem jakąś złośliwość.
Kobiety bywają w takich razach przytomniejsze, niż mężczyźni.
Hrabina więc była już gotową do walki. — Obawiam się wszelkich zagadek, mój książę, a ty przybrałeś rolę sfinksa; niedobra to dla mnie