Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1518

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zdaje mi się, że wspomniałem już pani, że zawód mój i dziś jeszcze nie jest wolny od zarzutów i niebezpieczeństw, grożących mu w czasach średniowiecznych, i tylko umysły wyższe, jak pani, pojmują go i oceniają. Jednem słowem, wybawiłaś mnie, pani hrabino, z kłopotu, za co nie omieszkam się pani odwdzięczyć.
— Cóżby jednak groziło panu, gdybym nie przybyła na ratunek?
— Sartines, aby spłatać figla królowi Fryderykowi, którego Jego Królewska Mość niecierpi, byłby mnie może zamknął w Vincennes albo w Bastylji. Że byłbym się stamtąd wydobył, tego jestem pewien, bo ja umiem kruszyć opoki jednym podmuchem, ale byłbym postradał szkatułkę, która zawiera, jak już raz miałem zaszczyt pani oznajmić, wiele ciekawych a bezcennych przepisów, zdobytych szczęśliwym trafem lub potęgą wiedzy.
— Ach, hrabio, uspokajasz i zachwycasz mnie zarazem. Więc mi obiecujesz eliksir wiecznej młodości?
— Tak, pani.
— Kiedyż mi go dasz?
— O! mamy jeszcze czas na środki odmładzające. Zażądasz ich, piękna hrabino, za lat dwadzieścia; obecnie, jak przypuszczam, nie miałabyś pani najmniejszej ochoty cofnąć się w epokę dzieciństwa.
— A! jesteś pan nader grzecznym; ale jeszcze