Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zrobię więc, czego żądacie...
— Serdeczne dzięki za siebie, co do delfinowej, sama je panu złoży; nawet tobie, filozofie, sprawi przyjemność podziękowanie z tak czarownych ustek.
— Tak, przyznaję to, drogi panie; lecz widzę, że i starcy mają przywileje pięknych kobiet: dają się prosić.
— O której więc godzinie mam przysłać po pana karetę? lub, jeśli pan pozwoli, przyjadę po niego.
— O, to zbyteczne. Będę w Trianon, ale sam się tam udam.
— Jakto, odmawiasz mi, panie, zaszczytu towarzyszenia ci?
— Wiem, że jesteś pan jedną z najznaczniejszych osób na dworze, odmawiam ci więc, panie, tylko dlatego, iż chcę się tam udać bez żadnej okazałości, jestto moje ultimatum.
— Cóż robić?... ustępuję. Widowisko zacznie się dziś o 6 wieczorem.
— Dobrze, o 5 i pół będę w Trianon.
— W jaki sposób się pan tam dostaniesz?
— O! to już moja rzecz, — oto mój powóz.
I wskazał na nogi.
— Żarty chyba, pięć mili zamęczysz się pan.
— Hm... mam swe własne konie i karetę; karetę ogólną, która należy tak do mnie, jak do mego sąsiada, za cenę 15 sous.
— Mój Boże! myślisz pan udać się tam omnibusem! zimno mi się robi na samą myśl.